- Mamoooooooooooooooooooo! - wydarłam się na cały dom. - Co to jest?! -
pokazałam na sukienkę, która leżała na moim łóżku gdy mama weszła do
pokoju. Sukienka była długa do ziemi, RÓŻOWA, i bez ramiączek. Mama
uśmiechnęła się.
- Sukienka kochanie, wieczorowy strój. Pójdziemy dzisiaj na kolację do
pewnego młodzieńca, który chce cię poznać. - powiedziała ze stoickim
pokojem. - Doprowadź się do ładu i o 17:00 chce cie wiedzieć gotową. - i
wyszła. Padłam na łóżko. Fakt, nie wyglądałam najlepiej. Miałam na
sobie bluzę kolegi i rozciągnięte, pościerane jeansy. Na głowie FullCap w
kolorze zielonym. Dlaczego nie mogę żyć w normalnej rodzinie? Poszłam
do łazienki, żeby potem nie było wrzasku i założyłam...Nie, nie
sukienkę. Zieloną tunikę z rękawem i czarne rurki. Włosy w koczka i
gotowe. Inaczej nie idę. Zeszłam na dół z uśmiechem na twarzy, a moja
mama - wrzask.
- Jak ty wyglądasz?! Szybko na górę i wkładaj sukienkę! - zaciągnęła
mnie tam siłą i również siłą wmusiła założenie sukienki i rozpuszczenie
włosów. Ratunku!, krzyczałam w myślach. Wyszłam z łazienki i
pojechaliśmy. Czułam się jak kolejna lalka na wystawie w domu tego
chłopaka. On taki laluś i w ogóle. Matko, co ja tu robię?!, pomyślałam.
Usiedliśmy do stołu i w tym momencie - olśnienie. Zepsuję ten elegancki
obiadek jak się da! Najpierw włożyłam gumę do ust. Mama spiorunowała
mnie wzrokiem ale udałam, że tego nie widzę. Chłopak uśmiechał się
przyjaźnie a ja tylko wywracałam oczami. W końcu sobie odpuścił
uprzejmości i zaczął ze mną gadać, na osobności. Dopiero wtedy
zauważyłam, że to blondyn. Widocznie też nie jest Hindusem. Miał zielone
oczy i był ode mnie wyższy o głowę. Odeszliśmy w zakątek.
- O co ci chodzi? - zapytał spokojnie. Miałam zamiar doprowadzić do tego, by stracił ten ton.
- Mi? Ja tylko nie chcę tu być, w tej durnej sukience, w tych włosach i z tobą. A co? - odpowiedziałam nadzwyczaj szczerze.
- Chodzi o to... - nie dokończył. Do nas przyleciała sowa z listem.
Wiedziałam, ze to coś ważnego. Czułam to. Złapałam list. Przeczytałam
go. I pisnęłam najgłośniej w moim życiu. Nagle chłopak zabrał mi list.
Zaczął go czytać. Zezłościłam się. Machał mi nim przed nosem. Miałam
tego dość. Wyciągnęłam różdżkę i wycelowałam ją w niego. Chłopak zrobił wielkie oczy i uciekł z
krzykiem do rodziców, bowiem był mugolem. Uśmiechnęłam się triumfalnie i
wyszłam z domu z podniesioną głową. Rodzice wyszli zaraz po mnie. Do
domu dojechaliśmy w ciszy. Potem poszłam się spakować i nie wyszłam już z
pokoju.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz