środa, 4 czerwca 2014

Od Jenahii - Jak dostałam list

- Mamoooooooooooooooooooo! - wydarłam się na cały dom. - Co to jest?! - pokazałam na sukienkę, która leżała na moim łóżku gdy mama weszła do pokoju. Sukienka była długa do ziemi, RÓŻOWA, i bez ramiączek. Mama uśmiechnęła się.
- Sukienka kochanie, wieczorowy strój. Pójdziemy dzisiaj na kolację do pewnego młodzieńca, który chce cię poznać. - powiedziała ze stoickim pokojem. - Doprowadź się do ładu i o 17:00 chce cie wiedzieć gotową. - i wyszła. Padłam na łóżko. Fakt, nie wyglądałam najlepiej. Miałam na sobie bluzę kolegi i rozciągnięte, pościerane jeansy. Na głowie FullCap w kolorze zielonym. Dlaczego nie mogę żyć w normalnej rodzinie? Poszłam do łazienki, żeby potem nie było wrzasku i założyłam...Nie, nie sukienkę. Zieloną tunikę z rękawem i czarne rurki. Włosy w koczka i gotowe. Inaczej nie idę. Zeszłam na dół z uśmiechem na twarzy, a moja mama - wrzask.
- Jak ty wyglądasz?! Szybko na górę i wkładaj sukienkę! - zaciągnęła mnie tam siłą i również siłą wmusiła założenie sukienki i rozpuszczenie włosów. Ratunku!, krzyczałam w myślach. Wyszłam z łazienki i pojechaliśmy. Czułam się jak kolejna lalka na wystawie w domu tego chłopaka. On taki laluś i w ogóle. Matko, co ja tu robię?!, pomyślałam.
Usiedliśmy do stołu i w tym momencie - olśnienie. Zepsuję ten elegancki obiadek jak się da! Najpierw włożyłam gumę do ust. Mama spiorunowała mnie wzrokiem ale udałam, że tego nie widzę. Chłopak uśmiechał się przyjaźnie a ja tylko wywracałam oczami. W końcu sobie odpuścił uprzejmości i zaczął ze mną gadać, na osobności. Dopiero wtedy zauważyłam, że to blondyn. Widocznie też nie jest Hindusem. Miał zielone oczy i był ode mnie wyższy o głowę. Odeszliśmy w zakątek.
- O co ci chodzi? - zapytał spokojnie. Miałam zamiar doprowadzić do tego, by stracił ten ton.
- Mi? Ja tylko nie chcę tu być, w tej durnej sukience, w tych włosach i z tobą. A co? - odpowiedziałam nadzwyczaj szczerze.
- Chodzi o to... - nie dokończył. Do nas przyleciała sowa z listem. Wiedziałam, ze to coś ważnego. Czułam to. Złapałam list. Przeczytałam go. I pisnęłam najgłośniej w moim życiu. Nagle chłopak zabrał mi list. Zaczął go czytać. Zezłościłam się. Machał mi nim przed nosem. Miałam tego dość. Wyciągnęłam różdżkę i wycelowałam ją w niego. Chłopak zrobił wielkie oczy i uciekł z krzykiem do rodziców, bowiem był mugolem. Uśmiechnęłam się triumfalnie i wyszłam z domu z podniesioną głową. Rodzice wyszli zaraz po mnie. Do domu dojechaliśmy w ciszy. Potem poszłam się spakować i nie wyszłam już z pokoju.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz