Minęło sporo czasu, ale wreszcie tata zamówił taksówkę i pojechaliśmy na dworzec. Tam pojawił się problem - nie było peronu 9 i 3/4! Na szczęście w porę pojawili się jacyś czarodzieje i pokazali nam jak tam wejść. Trzeba było przejść przez ścianę! Kiedy już byliśmy na peronie pożegnałam się z ojcem i poprosiłam go żeby zaniósł moje rzeczy do wagonu z bagażem (w tym moją nowo zakupioną sowę). Ja sama, trzymając na rękach moją kotkę Fusię i z różdżką oraz paroma galeonami (mój tata wymienił angielskie pieniądze na te czarodziejskie) w kieszeni weszłam do pociągu. Długo szukałam wolnego przedziału, ale w końcu go znalazłam. Po kilku minutach weszła do niego dziewczyna z włosami trochę jaśniejszymi od moich. Uśmiechnęłam się do niej a ona spytała:
- Wolne? - i wskazała na miejsce obok mnie.
-Taak, siadaj. - odpowiedziałam, trochę nieśmiało. Dziewczyna weszła do przedziału i zamknęła rozsuwane drzwi. Usiadła naprzeciwko mnie i uśmiechnęła się promiennie.
- Jestem Nelly! - przedstawiła się.
- Ja Isabella...
- Nie wyglądasz zbyt pewnie... coś ci jest? - zapytała z troską.
- Nie, po prostu się denerwuję... wychowywałam się wśród ee... wśród mugoli. Mój tata nim jest - tłumaczyłam niezbyt pewnie. Ojciec opowiadał mi że niektórzy czarodzieje nie lubią mugoli. - ale moja mama była czarownicą. - dodałam szybko.
Nelly?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz