sobota, 7 czerwca 2014

Od Sarah - W pociągu do Hogwartu

Stałyśmy z mamą i Samem na peronie.Wokół roiło się od mugoli.Na wózku miałam załadowany kufer i klatkę z Jackie.Jackie była sową,którą znałam od dzieciństwa.Oswoiłam ją gdy miałam osiem lat.Od tej pory codziennie po łowach (polowała głównie na myszy i dżdżownice) przylatywała na parapet mojego pokoju i pukała w szybę.A teraz jechałyśmy razem do Hogwartu.
- Denerwujesz się? - spytała mama
- Trochę - przyznałam - będzie mi smutno bez was.
Sam pociągnął nosem.
- Czemu nie możemy jechać z tobą? - lamentował.
- Bo tam jadą tylko dzieci w wieku jedenastu lat - wyjaśniłam po raz setny - jesteś za mały.
Sam zrobił obrażoną minę (po raz tysięczny) i odwrócił się.
- To nie fair - burknął.
- Jasne,że nie fair - potwierdziłam - ale za parę lat pojedziemy tam razem.Wskakuj na wózek.
Sam ochoczo podbiegł i usiadł okrakiem na kufrze.
- Ostrożnie Sari - powiedziała mama - uważaj na brata.
Zasalutowałam.
- Tak jest,Kapitanie!
Potem skierowałam się w stronę peronu 9 i 3/4.To znaczy muru między peronem 9 a 10.Rozpędziłam się i zamknęłam oczy.Chwilę potem znalazłam się na właściwym peronie.Obok na szynach stał pociąg.Nagle poczułam na ramieniu dłoń mamy.Obróciła mnie i spojrzała poważnie w oczy.Nigdy nie widziałam u niej tak poważnej miny.
- Słuchaj mnie teraz uważnie,bo nie zamierzam tego powtarzać - zaczęła uroczyście - nie zależnie do jakiego domu trafisz,musisz zachowywać się wzorcowo i kulturalnie jak przystało na czarodziejkę.Reprezentuj Hogwart godnie.Przestrzegaj zasad.Słuchaj się nauczycieli i ucz się pilnie.Ale przede wszystkim - nie zadawaj się z obcymi i złym towarzystwem.
Muszę przyznać,że trochę się wtedy wystraszyłam.Oczy jej pociemniały,tak jakby mi groziła.Ale wiem,że ona się tylko o mnie martwi.Widziałam u niej taki wzrok tylko raz w życiu.Gdy byłam mała,wymknęłam się do stadniny,bo bardzo chciałam nauczyć się jeździć.Spadłam wtedy z konia,łamiąc nogę i dość głośno krzycząc.Mama przybiegła wtedy natychmiast i przez chwilę wyglądała tak jak w tej chwili - była tylko mniej przerażona.
- Gdybyś miała jakieś problemy - pouczała - idź do dyrektora.On na pewno coś wymyśli.Rozległ się donośny głos konduktora:
- Pociąg odjeżdża za dziesięć minut!
Mój mały braciszek zaczął cichutko płakać.
- Hej,Sammy - pocieszałam go - przecież nie rozstajemy się na zawsze!Niedługo przyjadę i wszystko ci opowiem,obiecuję!Nie płacz.
Przytulił się do mnie.
- Trzymaj się,Sammy - wyszeptałam mu do ucha - opiekuj się mamą,końmi i Billem.On też należy do rodziny.Obiecujesz?
Pokiwał głową.Obróciłam się do mamy i uścisnęłam ją jak najmocniej.
- Kocham Cię - powiedziałam,powstrzymując płacz.
- Ja Ciecie też,kochanie - zapewniła - pamiętaj o tym,co Ci powiedziałam.
- Zapamiętam.
Pomogli włożyć mi walizki do pustego przedziału.Potem ostatni raz zmierzwiłam Sam'iemu włosy,mrugnęłam do mamy i usiadłam.Pociąg ruszył.Machali mi jeszcze chwilę,za nim zniknęli za zakrętem.Ledwie zdążyłam się rozgościć,przez otwarte okno wleciał czarny kruk,z wielkim,zakrzywionym dziobem.Zatoczył dumnie pełne koło pod sufitem,po czym usiadł na jednym z podłokietników.
- Ej! - krzyknęłam - Sio stąd!
Nawet się nie przestraszył.Przekrzywił tylko głowę i patrzył się na mnie tymi błyszczącymi jak paciorki oczami.
- Nie powinno Cię tu być - zaczęłam znowu,tym razem łagodniej - Odleć stąd!Sio!
Zaskrzeczał.
- Co ja robię?!Gadam z ptakiem? - złapałam się za głowę - coś tu nie gra.
Od dziecka miała słabość do zwierząt.Nie potrafiłabym go tak po prostu uderzyć.
- No,zjeżdżaj stąd! - zawołałam - za chwilę wezmą mnie za wariatkę.
Nagle ktoś gwałtownie otworzył drzwi od mojego przedziału,tak,że aż szyby się zatrzęsły.Podskoczyłam.Kruk zerwał się i wyleciał przez okno.
Dokończy ktoś?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz