poniedziałek, 9 czerwca 2014

Od Williama cd. Sarah - W pociągu do Hogwartu

Rano było dużo biegania, pakowania na ostatnią chwilę i ogółem - chaosu. Bily'emu zaginęła różdżka, Brian'owi "Transmutacja dla zaawansowanych", a ja nie mogłem sobie przypomnieć gdzie położyłem moją nową miotłę! Na szczęście odnaleźliśmy to wszystko w mgnieniu oka - różdżka była pod poduszką na kanapie, książka pod łóżkiem Brian'a, a moja Błyskawica w szopie na miotły. Potem już nie pozostało nic innego, jak jeszcze raz sprawdzić czy wszystko mamy i pojechać na King's Cross. Wyjechaliśmy służbowym autem taty z Ministerstwa trochę wcześniej niż trzeba było. No i dobrze że tak się stało, bo musieliśmy się wracać dwukrotnie. Raz, bo zapomniałem wsadzić Heliosa do klatki i został w domu, a drugi, bo jak wróciliśmy się po sowę to Lily poszła do łazienki, a my o tym nie wiedzieliśmy i pojechaliśmy bez niej. W końcu dojechaliśmy na dworzec. Było już trochę późno, więc musieliśmy się bardzo śpieszyć. Przeszliśmy dwiema grupkami (a nie trzema, jak było zamierzone żeby mugole nie zauważyli) przez barierkę na peron 9 i 3/4. Ojciec wziął nasz rzeczy i poszedł do wagonu z bagażami a mama zaczęła się z nami żegnać. Lily na szczęście nie płakała że chcę jechać z nami, bo w domu rodzice wszystko jej wyjaśnili. Kiedy pociąg ruszył nie zdążyłem nawet im pomachać na pożegnanie, bo już ich nie było. Wtedy Bily zwrócił się do nas:
- Słuchajcie, ja muszę iść. Wiecie, prefekci mają specja... - nie dokończył, bo Brian przerwał mu.
- Taaak, ja też lecę. Na pewno znajomi zostawili mi miejsce...
- Spoko, przecież nie jestem jedynym pierwszoroczniakiem, prawda? Poradzę sobie... - ale ich już nie było. Ruszyłem w głąb pociągu w poszukiwaniu wolnych miejsc. Wszędzie było pełno osób! Kiedy przechodziłem przez trzeci lub czwarty wagon nagle rozległ się huk i pojawiły kłęby dymu. Zaraz potem z drzwi na końcu korytarza wyjrzał czarnowłosy czarodziej. Wyszedł szybko i zaczął iść przed siebie.
- Wszyscy do przedziałów! - wrzasnął a ja spostrzegłem że na korytarz wyszła masa uczniów. Prędko otworzyłem rozsuwane drzwi do najbliższego przedziału i wszedłem szybko do niego. Zasunąłem natychmiast drzwi i rozejrzałem się. W środku była tylko jedna osoba - dziewczyna, próbująca wygonić jakieś ptaszysko.
- Cześć... - przywitałem się nieśmiało. W końcu - wpadłem do przedziału dość gwałtownie i w ogóle bez zaproszenia. - To twój kruk?
- Nie i nie mam pojęcia co on tu robi... - westchnęła. Poznałem że wcale nie jest na mnie zła.
- Wiesz, on cię chyba lubi... masz może zwierzaka?
- Oprócz sowy.... nie.
- To może on nim zostanie? Coś mi się nie widzi żeby chciał stąd wylecieć, a przecież to w sumię dobry ptak... Co myślisz?
- No... może...
- Tak właściwie to jestem William, ale mówią mi Will lub Orzeł...
- Ja jestem Sarah. - wskazała na miejsce obok siebie. -Usiądziesz?
- Chętnie. - odparłem i usiadłem obok niej. Głaskała teraz ptaka po łebku.
- Skąd to ee... przezwisko?
- Orzeł? Mam bliznę w kształcie przypominającym orła... no i bracia mówią że nieźle latam... - w tym momencie okno zamknęło się gwałtownie.
- Kto je zamknął? - spytała Sarah.
- Pewnie maszynista... może to ma coś wspólnego z tym wybuchem...
- Jakim wybuchem? - zaciekawiła się. Poznałem że też lubi takie tajemnicze klimaty. Opowiedziałem jej wszystko co widziałem na korytarzu. Była tym równie zaintrygowana co ja. Nagle do naszego przedziału weszła dziewczyna...
Jenahia?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz